Kiedy byłem małym chłopakiem (no było tak, że byłem, a co?), często chorowałem. W czasie długich tygodni choroby w domu bardzo się nudziłem. Internetu i smartfonów wówczas jeszcze nie mieliśmy. Ale były książki i filmy dziecięce. Nie tak dużo jak teraz i nie z takimi efektami specjalnymi jak dziś. Ale pobudzały wyobraźnię i zabierały do fantastycznego świata bajki. Jednym z nich był film bajka (teraz byśmy powiedzieli fantasy) „Akademia Pana Kleksa”. Wówczas jeszcze nie wiedziałem, że powstał na podstawie utworu Jana Brzechwy.

Przypomniałem to sobie dopiero przed kilkoma dniami w Centrum Kultury Polskiej i Dialogu Europejskiego w Iwano-Frankiwsku, gdzie odbyło się kolejne wydarzenie w ramach Dni Kultury Polskiej.

Salę widowiskową Centrum nagle zaczęły wypełniać dziwne stworzenia: kaczki, motyle, robaczki, niedźwiadki, wilki, żubry, był nawet jeden dzik. Krótko mówiąc, różnorodne postacie ze świata bajek i fauny. Były jeszcze jakieś półsenne, ubrane w piżamy i szlafmyce śpiochy. W pewnym momencie nawet się wydawało, że wśród tej całej menażerii był sam Pan Kleks z gęstą brodą, w kapeluszu i surducie. Wszyscy usiedli przy stolikach naprzeciwko widzów i zaczęło się widowisko.

Dzieci przebrane za dziwne postacie zaprezentowały przedstawienie „Jan Brzechwa – poeta radości”, przygotowane przez nie same i pedagogów. Jak już się państwo domyśliliście, na podstawie utworów ciekawego i dowcipnego polskiego poety, bajkopisarza Jana Brzechwy.

Ale zanim się rozpoczęło, na gości czekała jeszcze jedna niespodzianka. Centrum odwiedziła poetka z Iwano-Frankiwska Neoniła Stefurak. Przeczytała swój wiersz „Wesele w szawiku”, do którego napisania zainspirowały ją utwory Jana Brzechwy. Zupełnie inne niż te dla dzieci, ponieważ wiersze Pani Stefurak to poezja tragiczna i filozoficzna.

− Jan Brzechwa jest ojcem chrzestnym mojej twórczości w zakresie literatury dziecięcej – powiedziała Neoniła Stefurak. − Kiedy miałam 25 lat, mój przyjaciel, z którym razem się uczyliśmy w instytucie literackim, poeta i znawca literatury Wasyl Hanuszczak, sprezentował mi książkę „Sto bajek Jana Brzechwy”. Bardzo mi się spodobała ta poezja, oczarowała mnie jej lekkość, bezpośredniość, szczerość. Wtedy właśnie zaczęłam pisać dla dzieci, zachowując styl Jana Brzechwy. A utwory samego Brzechwy zaczęłam tłumaczyć dla siebie, jak to się mówi, „do szuflady”, i tam przez długie lata je przechowywałam. Aż pewnego dnia do redakcji gazety „Hałyczyna”, gdzie pracowałam, przyszła Anna Kyrpan, też poetka z Iwano-Frankiwska, i powiedziała, że we Lwowie założone zostało wydawnictwo Starego Łewa i że warto byłoby te tłumaczenia wydać. Fundusze na książkę znalazł Konsulat Generalny Rzeczypospolitej Polskiej we Lwowie. Tak powstał tom „Na wyspach Bergamutach” i nawet dostał nagrodę „Srebrny ślimak”. Książkę wyróżniono jako jedną z najlepszych na ówczesnym Forum Wydawców. Potem były inne, już moje własne książki, wiersze dla dzieci, inspirowane poezją Jana Brzechwy. W taki sposób Jan Brzechwa przyczynił się do kilku ukraińskich autorskich książek. Dlatego uważam go za ojca chrzestnego mojej twórczości dla dzieci – podzieliła się wspomnieniami Neoniła Stefurak.

Niektóre z tłumaczeń wierszy Jana Brzechwy autorstwa Neoniły Stefurak włączyła do widowiska „Jan Brzechwa – poeta radości” Renata Klęczańska, nauczycielka języka polskiego w CKPiDE i szkole nr 3, skierowana do pracy na Ukrainę przez Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą.

Dlaczego właśnie Brzechwa?

Niewielu wie, że poeta naprawdę nazywał się Jan Wiktor Lesman. Pseudonim „Brzechwa” przyjął nie przypadkiem. Oprócz wierszy i bajek dla dzieci pisał ostre satyry dla dorosłych, a „brzechwa” w języku polskim znaczy część strzały. Tak więc poeta – jak strzała w rękach dobrego strzelca – trafiał w tarczę szybko i dokładnie.

− W tym roku mija 120. rocznica urodzin Jana Brzechwy – mówi Renata Klęczańska. − To poeta ponadczasowy. Jego wiersze „Kaczka dziwaczka”, „Na straganie”, „Na wyspach Bergamutach” są znane chyba każdemu dziecku w Polsce, a teraz też na Ukrainie. Tak się złożyło, że pisarka, poetka z Iwano-Frankiwska Neoniła Stefurak przetłumaczyła wiersze Jana Brzechwy i podarowała swój przekład Centrum Kultury Polskiej i Dialogu Europejskiego. W naszym widowisku wykorzystałam właśnie jej tłumaczenia. Dzisiejsze przedstawienie miało na celu uczczenie rocznicy urodzin Brzechwy i popularyzację jego poezji. Myślę, że w magicznym świecie wierszy Jana Brzechwy i w Akademii Pana Kleksa dzieci świetnie się bawiły – zauważyła Renata Klęczańska. 

Oprócz recytacji wierzy i śpiewania piosenek do słów Jana Brzechwy dzieci uczestniczyły w konkursie poświęconym twórczości poety. Podzielono je na trzy drużyny, których rywalizację oceniało poważne jury. Uczestnicy musieli ułożyć puzzle z obrazkiem i króciutkim tekstem na temat jednego z wierszy Brzechwy oraz zgadnąć nazwę utworu, uzupełnić fragment wylosowanego wiersza i podać jego tytuł oraz za pomocą wyłącznie własnego ciała pokazać swojej drużynie wiersz Brzechwy, którego tytuł ta musiała zgadnąć. Liczyła się nie tylko poprawność, ale też szybkość. Zwyciężyła, jak to się mówi, przyjaźń.

Wcześniej z okazji Dni Kultury Polskiej na zajęciach „Młody artysta” dzieci rysowały ilustracje do poezji Jana Brzechwy, które można było obejrzeć w holu Centrum.

− Podczas zajęć „Młody artysta”, które prowadzę w CKPiDE, dzieci wykonywały rysunki do wierszy Jana Brzechwy – powiedziała Małgorzata Gula, nauczycielka języka polskiego. − Przeczytałam im trzy wiersze, nie pokazując żadnego obrazka, a one je sobie wyobraziły. Następnie rozmawiałyśmy o nich, a potem powstały przepiękne prace. Zostali wyłonieni laureaci, którym dyrektor Maria Osidacz wręczyła nagrody. Dzieci bardzo lubią czytać wiersze. Zrobiłam lekcję poświęconą poezji Brzechwy. A kiedy już dzieci oswoiły się z tymi wierszami, zaproponowałam, żeby te, które do nich przemówiły, przedstawiły. Zrobiłam klasowy konkurs recytatorski utworów Jana Brzechwy. I dzieci je przepięknie mówiły. Dziewczyna, która recytowała wiersz „Entliczek, pętliczek”, Marta Romaniuk, w drugim etapie konkursu „Kresy” – 2017 we Lwowie zdobyła wyróżnienie właśnie tym wierszem.

Zabawa się udała i podobała się chyba nie tylko dzieciom, ale też, mam nadzieję, dorosłym. Chciałbym choć jeszcze raz wrócić do dzieciństwa, by obejrzeć „Akademię Pana Kleksa”. Tylko już, oczywiście, nie chorować.

Tekst: Włodzimierz Harmatiuk

Zdjęcia: Włodzimierz Harmatiuk

Partnerzy

Współpraca

Partnerzy medialni


Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów

Up