Fot. Danuta Stefanko
W Iwano-Frankiwsku odbyło się podsumowanie projektu dotyczącego prac remontowych i wyposażenia schronu w liceum nr 23 im. Romana Huryka, realizowanego przez Fundację HumanDoc. Stanisław Brudnoch, dyrektor wykonawczy instytucji był gościem Danuty Stefanko w Radiu CKPiDE.
Czym się zajmuje Fundacja? W jaki sposób ta praca dotyczy Ukrainy?
Specjalizujemy się w pomocy humanitarnej i rozwojowej. Pracujemy głównie w krajach Europy Wschodniej, na przykład w Ukrainie, ale też Kaukazu Południowego oraz Azji Centralnej. W Ukrainie pracujemy od 2016 roku. Zajmujemy się wsparciem osób, poszkodowanych przez wojnę – dzieci, młodzieży, dorosłych, rodzin.
Największe zniszczenia, jakie niesie wojna, to nie infrastruktura. Największe zniszczenia zachodzą w psychice ludzi. Powstają traumy, które są obecne przez kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Naszym celem jest wspierać między innymi odporność społeczeństwa ukraińskiego na te wszystkie wydarzenia. Wojna się kiedyś skończy, a traumy i te przeżycia zostaną. Chcemy, żeby osoby w Ukrainie, dzieci, młodzież, były przygotowane do wejścia w dorosłość, do życia po wojnie, żeby potrafili radzić sobie z tymi traumami i ciężkimi doświadczeniami.
Fot. Danuta Stefanko
Jeżeli chodzi o konkretne działania, co udało się osiągnąć w ramach tej współpracy polsko-ukraińskiej?
W tym roku rozpoczęliśmy pracę w Iwano-Frankiwsku, w Stanisławowie. Tu współpracujemy między innymi z liceum nr 23. Właśnie zakończyliśmy oficjalnie prace, dotyczące przygotowania schronienia dla uczniów tej szkoły, tak, żeby oni mogli ten czas alarmów i syren spędzić w dobrym miejscu. Schron to nigdy nie jest naturalne miejsce dla dzieci, ale staramy się razem z dyrekcją szkoły zrobić wszystko, żeby ten czas był jak najmniej problematyczny, żeby była stworzona namiastka normalnych zajęć, mimo iż są to zajęcia w schronie.
Udało nam się dostosować ten schron, jego infrastrukturę. Zostały też wymienione okna w sali gimnastycznej. Zakupiono sprzęt, czyli gaśnice, apteczki, komputery. Dzieci i młodzież są grupą najbardziej narażoną na efekty wojny. Nawet jeżeli tutaj, w Iwano-Frankiwsku, nie ma bezpośrednich działań wojennych, jednak to wszystko, co do dzieci dociera, alarmy czy spadające rakiety, bardzo na nie wpływają. Staramy się zrobić wszystko tak, żeby ten czas minął w trochę lepszych warunkach.
Pełnowymiarowa wojna na Ukrainie trwa od prawie trzech lat. Jak ta pomoc zmieniała się w ciągu tego okresu? Czy się zintensyfikowała? Czy jednak mamy teraz taki okres, że tej pomocy jest mniej?
Zaczynaliśmy od pierwszych dni wojny. Zajmowaliśmy się ewakuacją osób z Mariupola i Ukrainy Wschodniej, ponieważ tam mieliśmy naszą organizację partnerską. W pierwsze dwa miesiące wojny udało nam się przewieźć do Polski ponad 700 osób, zapewnić im zakwaterowanie. Potem nasza organizacja otworzyła centra wsparcia, centra informacji prawnej. Pracowaliśmy w ośrodkach zbiorowego zakwaterowania dla osób z Ukrainy.
Fot. HumanDoc / Facebook
Teraz te potrzeby się zmieniają. To jest taki naturalny cykl. Na początku eskalacji konfliktu są inne potrzeby, typu żywność, zakwaterowanie, potrzeba ewakuacji i ucieczki. Teraz kiedy część osób, na przykład w Polsce, już się adaptowała do życia, lub część osób w Ukrainie widzi, że trzeba zacząć żyć i inaczej funkcjonować, te potrzeby się zmieniają, więc pomoc też jest inna. Budowanie bezpiecznej infrastruktury czy wspieranie poszczególnych grup – praca z dziećmi i młodzieżą we wsparciu psychologicznym, pomoc dla osób wewnętrznie przesiedlonych.
Aczkolwiek ta pomoc humanitarna dla Ukrainy się zmniejsza. Po trzech latach organizacje i instytucje międzynarodowe, które ją finansowały, przechodzą już gdzie indziej. To jest taki cykl pomocy. Na początku działamy tu i teraz, pomagamy w najpilniejszych potrzebach, a potem niestety te środki odchodzą. To nie jest sytuacja, która dotyczy tylko i wyłącznie Ukrainy. Pracuję prawie 15 lat w sferze wsparcia humanitarnego i to niestety są normalne mechanizmy. Jesteśmy też uzależnieni od międzynarodowej polityki, gdzie wiele rzeczy jest decydowanych ponad naszymi głowami.
Jednak wojna wciąż trwa, wciąż są osoby potrzebujące pomocy. Dlaczego mimo różnych zmian i tendencji politycznych ta pomoc jest potrzebna?
To jest taki naturalny odruch, że chcemy pomagać osobom i w miejscach, gdzie dzieje się zło. Dla nas, dla Polski, to jest też szczególnie ważne, ponieważ wojna toczy się u naszego najbliższego sąsiada. Nawet jeżeli stosunki między Ukrainą a Polską bywają różne – tak już jest między sąsiadami, że te stosunki nie zawsze są najlepsze – aczkolwiek, my, jako Polacy, nie patrząc na przeszłość, otworzyliśmy nasze domy i serca, pokazaliśmy tę solidarność.
Fot. Danuta Stefanko
Dzisiaj widzimy, że trzeba wspierać Ukrainę, bo tak naprawdę to jest trochę walka o naszą przyszłość w Polsce. To jest naturalny odruch pomocy. Cały czas w Polsce jest wiele organizacji, osób, które pomagają czy zbierają środki, wysyłają na Ukrainę. Wszyscy czekamy, kiedy ta wojna się skończy, chociaż jej skutki będziemy odczuwać jeszcze przez dziesięciolecia.
Czy są planowane jakieś dalsze działania w kierunku humanitarnym?
Nasza organizacja pracuje w Iwano-Frankiwsku. Pracujemy równolegle też w Charkowie i w obwodzie charkowskim. Przez najbliższe trzy lata będziemy prowadzić inicjatywy dotyczące wsparcia psychologicznego, socjalnego, też działania infrastrukturalne. W przyszłym roku zrobimy też remont schronienia w kolejnej szkole. Nasze działania są możliwe dzięki wsparciu polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które przeznacza środki w ramach wsparcia humanitarnego dla Ukrainy.