Jan Lam (Fot. wikimedia.org)

Jan Paweł Ferdynand Lam (1838-1886) – polski powieściopisarz, satyryk, redaktor „Dziennika Polskiego”, nauczyciel związany ze Stanisławowem.

Wywodził się z kalwińskiej rodziny niemieckiej. Jego dziadek – Zenon Konrad Lam pochodził z Hanau koło Frankfurtu nad Menem w Hesji i był austriackim oficerem. Według Kajetana Wróblewskiego rodzina Lamów pochodziła ze Szkocji, skąd pradziad Jana, przesiedlił się do Hesji i był dyrektorem budowy dróg i mostów w Hanau. Syn Zenona – Konrad Lam (ur. w 1809 roku w Kromieryżu na Morawach, gdzie stacjonował wówczas pułk jego ojca), był austriackim c.k. komisarzem skarbowym, który w 1831 roku osiadł w Galicji i ożenił się z Polką. Ze względu na swoją specyficzną pracę był często przenoszony do innych miejscowości.

Przyszłego pisarza do dziesiątego roku życia wychowywał dziadek, który był urzędnikiem sądu w Stanisławowie. Przez kilka następnych lat Lam mieszkał z ojcem w różnych miejscowościach na Bukowinie i w Galicji: Narolu, Kitsmaniu, Śniatyniu i Buczaczu. Od dziesiątego roku życia Jan Lam zajmował się samokształceniem. Uczył się w gimnazjum u bazylianów w Buczaczu. Chłopiec miał bardzo dobrą pamięć i zdolności wedyjskie do nauki, co pozwoliło mu zdać egzamin zewnętrzny w 1855 roku. Ze względu na to, że miał wtedy mniej niż 18 lat, zgodnie z ustawą o oświacie, ojciec otrzymał specjalną zgodę Ministerstwa Oświaty. Następnie Jan zdał maturę z wyróżnieniem przed komisją w Stanisławowie. To właśnie podczas samodzielnych studiów przyszły pisarz zdobył ogromną wiedzę (lingwistyczną, geograficzną, historyczną), która pomogła mu w pracy dziennikarskiej i stała się charakterystyczną cechą jego dzieł sztuki.

Jan Lam, ok. 1880 r. (Fot. wikimedia.org)

Jan Lam trzy lata studiował na Wydziale Prawa Uniwersytetu Lwowskiego. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu matki pisarza – Joanny Ziołeckiej, wybrał polską narodowość. W 1859 roku Jan Lam służył w armii austriackiej, później pracował jako prywatny nauczyciel zamożnej szlachty w prowincji. Debiut literacki odbył się w 1861 roku, kiedy w jednodniowej „Latarni antydemokratycznej” ukazał się jego felieton. Lam był cenionym dziennikarzem, współredaktorem różnych pism humorystycznych: „Kometa”, „Bąk”, „Kometa II”, „Krzykacz”, „Kuźnia”.

Wziął udział w powstaniu styczniowym 1863 roku, służył w stopniu kapitana w szeregach oddziału Dionizego Czachowskiego. W konsekwencji w więzieniu austriackim spędził prawie cały 1864 rok. Do Lwowa i dziennikarstwa powrócił w 1866 i związał z nim resztę życia. Mieszkał w kamienicy przy ulicy Stefana Batorego, na której w 100. rocznicę urodzin pisarza w 1938 roku władze Lwowa wmurowały pamiątkową tablicę poświęconą jego postaci. Jedna z ulic Lwowa nosiła także jego imię (obecnie ulica Pawłyka).

Według Kazimierza Chłędowskiego Jan Lam jest autorem określenia „baciarz” (baciar): „Po Lamie pozostało niemało wyrażeń w galicyjskim słowniku, pomiędzy innymi i nazwa „baciarz” określająca indywiduum, żyjące z dnia na dzień, zaniedbane, brudne, zapite, o którym się mówi tylko z pogardą. Innym przykładem Lamowskiego określenia jest tromtadracja. To ostatnie pojęcie stworzył Lam, używając go jako synonimu efekciarstwa i krzykliwego wygłaszania mów patriotycznych. Przeszło ono do literatury i na deski sceniczne, błyszcząc niemal w każdym popularnym refrenie komediowym: „Śpiewam sobie tromtadrata, Bom ja tęga demokrata…”.

Jana Lama „Kroniki lwowskie” umieszczane w „Gazecie Narodowej” (Fot. polona.pl)

Lam miał wyjątkowy talent do kreowania znaczących nazwisk i przydomków. Stworzone przez niego popularne określenie „Gogo”, „goguś”, przyjęło się również na długie lata i oznaczało, podobnie jak dziś „Bęcwalski” – młodziana o pustej głowie, wstecznych poglądach i niesmacznej elegancji. Protoplastą gogów, występujących przez lata całe na łamach „Szczutka”, był młody August Dzieduszycki, który zasłynął z olbrzymich kołnierzy, fantastycznych krawatów i kapeluszy niebywałej wysokości. W „Szczutku” towarzyszył gogowi cały orszak Preclitschków, „hrabiów Kalasantych”, „Orderowiczów”, „Strachajłów” i innych wytypowanych postaci ze świata mieszczańskiego Galicji. Wśród mieszczan największym postrachem była teściowa z popularnego rysunku w kalendarzu „Haliczanin” albo jako Dulska afiszująca się moralnością z komedii Zapolskiej, pod tymże właśnie tytułem.

Jan Lam był satyrykiem, krytykował austriacką biurokrację w Galicji, jej wrogie nastawienie do Polaków i ruchów wolnościowych. Stawiał zarzuty i szlachcie, i klerowi, oskarżając ich o dbanie jedynie o własne interesy. Największy rozgłos przyniosły mu publikowane (1868-1886) w „Gazecie Narodowej” i w „Dzienniku Polskim” kolumny satyryczne „Kroniki Lwowskie”, które były często przedrukowywane nawet w warszawskich gazetach. Współpracował z „Gazetą Lwowską”. Był autorem kilku powieści satyrycznych: „Pan komisarz wojenny” (1863), „Wielki świat Capowic” (1869), „Koroniarz w Galicji” (1869), „Głowy do pozłoty” (1873), „Idealiści” (1876), „Dziwne kariery” (1880). Co ciekawe, w powieści „Wielki świat Capowic” pisarz stworzył niezapomniany satyryczny portret austriackiego biurokraty pana Venzela Precliczka, którego pierwowzór napisał od urzędników stanisławowskich. W swoich książkach i artykułach używał następujących pseudonimów: J.L.; N.M.; Mikołaj Płot z przydomkiem siekierka; X.Y. braciszek jezuicki.

Tablica pamiątkowa we Lwowie na domu przy ul. Kniazia Romana (dawniej Batorego) 38, ustanowiona w 100-lecie urodzin pisarza (Fot. Andrzej Lam)

Jest autorem tekstu „Marsza Sokołów”, pieśni przyjętej jako hymn przez Towarzystwo Gimnastyczne Sokół. Zmarł 3 sierpnia 1886 roku we Lwowie. Pochowany na cmentarzu Łyczakowskim (pole nr 56), na pomniku wyryto napis:

Nikną wieki, męże sławne
Grób po grobie się otwiera
Nowe imię gasi dawne
A sława sławę zaciera.

Grób Jana Lama na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Rzeźba Madonny z Dzieciątkiem dłuta Juliana Markowskiego (Fot. Andrzej Lam)

Oto treść nekrologu Jana Lama zamieszczonego przez Aleksandrę Borkowską w czasopiśmie „Kronika Rodzinna” (1886, t. 13 nr 16):

„Wiedziano, że nawet wtenczas, kiedy błądził, kiedy ostrzem swego pióra krzywdę niekiedy wyrządzał słuszności, czynił to w szczerem mniemaniu, iż służy sprawie publicznej. Zresztą w miarę dojrzewania i patrzania na świat, omyłki takie były coraz rzadsze w pismach Lama. Przy ogromnej pamięci, przy potędze i szerokości syntezy, przy wysoce systematycznem myśleniu i ciągłem nabywaniu wiadomości, umysł jego poważniał z każdym rokiem. Przed dwudziestu laty wystąpił po raz pierwszy ze swemi „kronikami” i powieściami pod chorągwią jaskrawo demokratyczną; z postępem czasu przychodziło coraz większe umiarkowanie, tak dalece, że nadaremnie przed końcem życia usiłował wypierać się, że nie przechodzi na zachowawcę. Pomimo nietrafnych wycieczek w obronie swobody propagandy darwinistowskiej profesora Dybowskiego, pomimo niezrozumienia pobudek reformy klasztoru kks. dominikanów we Lwowie, był Lam pod koniec życia już zachowawcą prawdziwym, a w świeżej sprawie cła od nafty, popieranego przez fabrykantów na szkodę kraju i państwa, bronił nawet ministra skarbu Dunajewskiego, szedł pospołu ze „stańczykami”. Kiedy pozytywiści na korzyść schorzałego chcieli sporządzić jakieś wydawnictwo, Lam odmówił przyjęcia ofiary, oświadczając, iż z tym obozem nic nie ma wspólnego. W jednej z niedawnych „kronik” rozrzewniająco opisał przybycie kapłana z Panem Bogiem do jego łoża niemocy i przyniesioną mu niebiańską pociechę w cierpieniu. Zasnął na wieki przy pracy, kiedy nie mogąc już pisać, dyktował jeszcze artykuł dziennikarski i czekał przybycia spowiednika z wiatykiem. Majątku nie zostawił, ale dobrzy ludzie już się zajęli losem osierociałej rodziny nieboszczyka”.

Tekst: Piotr Hawryłyszyn

Partnerzy

Współpraca

Partnerzy medialni


Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów

Up