Fot. Danuta Stefanko

W bibliotece miejskiej w Iwano-Frankiwsku (d. Stanisławowie) w ramach obchodów Dnia Miasta została otwarta wystawa i prezentacja albumu pocztówek o Huculszczyźnie i sąsiednich terenach z pierwszej połowy XX wieku ze zbiorów Piotra Korpaniuka.

Autor pochodzi z rodu mistrzów huculskiej sztuki ludowej Korpaniuków-Szkriblaków i jest znanym kolekcjonerem kart pocztowych, które zbiera już od ponad ćwierć wieku.

„Na Ukrainie zachowało się bardzo mało starych pocztówek związanych z tym tematem” – powiedział Piotr Korpaniuk dla Nowego Kuriera Galicyjskiego. „Najwięcej jest w Polsce. Nie raz bywałem tam na giełdach, spotkałem filokartystów, zapoznałem się z ich bogatymi zbiorami i działalnością”.

Piotr Korpaniuk organizuje wystawy objazdowe oraz ułożył album-katalog pt. „Mij ridnyj kraj” (Mój kraj rodzinny), który ukazał się w Domie Wydawniczym „ADEF-UKRAINE” i w dziesięciu rozdziałach zawiera 684 reprodukcje awersów pocztówek archiwalnych.

Są to krajobrazy Karpat Wschodnich, widoki miast i miasteczek oraz wsi i przysiółków. Atrakcją są rozkładane panoramy Kosmacza i Bolechowa. Na pocztówkach jest przedstawione życie rodzinne i społeczne Hucułów, ich zajęcia i kultura materialna, sztuka ludowa. Są też pocztówki świąteczne. Orientację i wyszukiwanie ułatwiają indeksy nazwisk i nazw geograficznych. Publikacja jest w języku ukraińskim, niekiedy są podawane polskie opisy pod widokówkami, które prawie wszystkie w oryginale były polskojęzyczne, lub w dwóch językach – polskim i ukraińskim.

Wasyl Korpaniuk, docent Podkarpackiego Uniwersytetu Narodowego im. Wasyla Stefanyka w Iwano-Frankiwsku i znany rzeźbiarz, który napisał też wstęp do albumu swego rodaka z huculskiej wsi Jaworów koło Kosowa, zaznaczył, że ta kolekcja starych pocztówek pozwala spojrzeć w przeszłość, odkryć tajemnice regionu z czasów pradziadków, przyjrzeć się przemianom, jakie zaszły na przestrzeni lat. Osobno zwrócił uwagę na bardzo wyraziste portrety Hucułów, które zdaniem Wasyla Korpaniuka można by uwiecznić na płótnach artystów czy w filmach.

Fot. Danuta Stefanko

Przede wszystkim wyeksponowane są dwie pocztówki z portretem Marii Kreczuniek, zwaną Czukutychą z Jasienowa Górnego nad Czeremoszem. Zostały wykonane w latach 30. XX wieku przez fotografa Mikołaja Sieńkowskiego. Jedno z tych zdjęć pt. „Stara Hucułka z fajką” było eksponowane na międzynarodowej wystawie w Paryżu i otrzymało pierwszą nagrodę, w okresie międzywojennym wędrowało po Polsce i Ukrainie w formie pocztówki, jest prawie we wszystkich wydaniach o Huculszczyźnie. Była to śpiewająca opiekunka huculskiej dawności, o której pamięć zachowała się w kilku pokoleniach rodaków. Przekazy mówią, że ubierała się w najpiękniejsze stroje ludowe i mogła przez trzy dni huculskiego wesela wykonywać obrzędowe przyśpiewki i się nie powtarzać. Wśród mieszkańców w okolicach Werchowiny (d. Żabiego) do dziś w użyciu jest powiedzenie: „Coś się tak rozśpiewała jak Czukutycha?”

Pod niektórymi ilustracjami zauważyłem nazwisko A. Żarowskiego, wydawcy pocztówek w Delatynie (miasteczko u podnóża Karpat), o którym niestety nie wspomniano w umieszczonym w albumie krótkim informatorze o fotografach, malarzach i wydawcach. Zadzwoniłem do mojego znajomego – Aleksandra Żariwskiego, znanego filatelisty ze Lwowa.

„Tak, to mój ojciec, Aleksander Żarowski” – usłyszałem. „Miał on przed drugą wojną światową spółdzielnię ukraińską „Howerla” w Delatynie. Z powodzeniem konkurował z Polakami i Żydami, zajmował się także działalnością wydawniczą. W tym czasie Delatyn był znanym uzdrowiskiem balneologicznym, w którym z powodu problemów z oddychaniem gromadzili się tzw. „letnicy” i wczasowicze z całej Rzeczypospolitej. To właśnie dla zwiedzających ten teren mój ojciec za radą swego brata Teodora Żarowskiego, który był właścicielem księgarni w Stanisławowie, wydał serię pocztówek z widokami okolicznych miejscowości: 10 zdjęć fabularnych Delatyna, 22 – Jaremcza, 5 – Jamny, 7 – Mikuliczyna i 6 kartek z typami huculskimi. Wszystkie wspomniane pocztówki znalazły się w zestawie, który został wydrukowany w kolorze sepii. Ponieważ pierwszy nakład tego zestawu 50 kartek pocztowych został wkrótce wyprzedany, drugi podobny zestaw został wydrukowany, ale w kolorze szarym. Niestety mój ojciec nie powiedział mi ani słowa o swojej działalności w okresie powojennym. Pierwsi „wyzwoliciele” zza Zbrucza „wyzwolili” go ze spółdzielni i aż do jego śmierci w 1962 roku nie rozmawiał z matką w mojej obecności o sprawach politycznych. Takie były wtedy czasy. A w 1974 roku w Odessie całkiem przypadkiem udało mi się kupić od kolekcjonerów kilkadziesiąt przedwojennych pocztówek z widokami na Huculszczyznę. Jakież było moje zdziwienie, gdy wśród zdobytego skarbu znalazło się kilka pocztówek z oryginalnym napisem: „Nakł. „Howerla” A. Żarowski, w Delatynie” z odpowiednią numeracją porządkową od 1 do 50. Od tego czasu na różnych giełdach i targach kolekcjonerskich zacząłem szukać pocztówek wydawanych przez mojego ojca. Oryginalne 49 tematów udało mi się pozyskać na różne sposoby, a jedną pocztówkę mam w formie kserokopii. Oto jest taka „historia z geografią”.

Fot. Danuta Stefanko

Gdyby nie pandemia koronawirusa, to na otwarcie wystawy i promocję albumu starych pocztówek ze zbiorów Petra Korpaniuka mogłaby przyjechać Natalia Tarkowska – autorka książki o lecznicy doktora Apolinarego Tarnawskiego w Kosowie, która kolekcjonuje dawne karty pocztowe z Kosowa i najbliższych okolic. W albumie jest sporo pocztówek z widokami tej lecznicy.

„Dawne pocztówki są bogatym źródłem wiedzy o minionych czasach” – napisała do Nowego Kuriera Galicyjskiego Natalia Tarkowska. „Awers zapoznaje nas z architekturą, krajobrazem, infrastrukturą lub mieszkańcami uchwyconymi w kadrze fotografa. Na awersie widzimy to, czym chce się poszczycić dana społeczność, to co uważa za wizytówkę swojej miejscowości i regionu. Są to wizerunki wykreowane na potrzeby turystyczne, ale mimo to stanowią cenne źródło wiedzy, bo dziś często te przedstawione obiekty już nie istnieją, zmieniły się krajobrazy, odeszli ludzie i ich styl ubioru. Rewers zaś jest gratką dla kolekcjonerów. Wyczytujemy z niego informacje na temat wydawcy, fotografa i miejsca wydania. Niektórzy kolekcjonerzy preferują kartki bez obiegu, czyli te, które nigdy nie zostały wysłane. Inni zdecydowanie wolą pocztówki z obiegu. Takie pocztówki opowiadają nam ciekawe historie na temat nadawców i adresatów. Zawierają miłe wspomnienia, miłosne wyznania czy opisy codziennych spraw. Jeśli interesuje nas konkretne miejsce, jak np. Kosów, to dzięki takim kartom możemy dowiedzieć się, kto bywał w danym uzdrowisku i jak wspominał swój pobyt. W mojej kolekcji znajdują się pocztówki nadawane przez znanych profesorów, aktorów, literatów czy urzędników państwowych bądź adresowane do nich”.

Zauważyłem liczne drobniutkie napisy na awersie pocztówek w różnych językach. Aleksander Żariwskyj wyjaśnił, że według dawnych przepisów pocztowych tylko w ten sposób można było wymienić kilka zdań. Można tam odczytać życzenia miłosne, wrażenia z wędrówek po górach, bądź relacje z ówczesnych wydarzeń. Na kartce ze zdjęciem wodospadu Huk w Kosowie jakiś chłopak pyta się czy przyjmują do gimnazjum w wieku 13 lat oraz jaki jest tam egzamin wstępny. Inny niezidentyfikowany nadawca z 1906 roku martwił się, że jego krewna zasłabła na kir. Dowiadujemy się też, że w lecznicy doktora Apolinarego Tarnawskiego w Kosowie poprawiali swoje zdrówko Polacy i Ukraińcy.

Fot. Danuta Stefanko

Pomimo tego, że album jest ułożony na poziomie krajoznawczym i skierowany przede wszystkim do czytelnika ukraińskiego oraz że brak jest źródeł polskich, można tam znaleźć wiele ciekawych świadectw obecności Polaków na tych ziemiach. Na starych widokówkach można zobaczyć jak wyglądały kościoły w Rożniatowie na Bojkowszczyźnie i w Obertynie koło Kołomyi, które zostały zrujnowane w okresie sowieckim. Ciekawe są też dwie pocztówki-cegiełki. Pod jednym zdjęciem czytamy: „Dziatwa szkolna przy budowie Ochronki Polskiej w Zabłotowie, woj. Stanisławowskie. Ludność polska na Kresach Wschodnich walczy z ogromnym wysiłkiem o utrzymanie swej polskości. W tym celu stawia kościółki, ochronki, nawet dziatwa szkolna pomaga. Pomóżmy!”. I numer konta. Ta kartka pochodzi z drukarni św. Wojciecha w Poznaniu. Na drugiej pocztówce-cegiełce, wydanej nakładem Towarzystwa Przyjaciół Huculszczyzny, umieszczono zdjęcie pt. „Gazdowie Huculscy” i zaznaczono, że „dochód ze sprzedaży tej pocztówki przeznaczony jest na Kola pomocy dzieciom huculskim”.

W zbiorach pocztówek Petra Korpaniuka zawarte zostały również reprodukcje obrazów polskich malarzy zafascynowanych Huculszczyzną.

Karol Kossak, pochodzący ze Lwowa, malował akwarele z Hucułami na koniach.

Seweryn Obst, autor portretów Hucułów, urodził się w huculskiej wsi Berezów Niżny koło Kosowa. Studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu, gdzie poznał Artura Grottgera. Po powrocie do Galicji mieszkał w Żabiu i Jaremczu, gdzie zajął się malarstwem portretowym i badaniem huculskiej sztuki ludowej. Potem przeprowadził się na stałe do Lwowa i założył pracownię. Został pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim.

Oryginał obrazu Kazimierza Sichulskiego, który jest na pocztówce pt. „Pasterz owiec”, znajduje się w Muzeum Narodowym w Lublinie.

Za kartką „Z targu w Kołomyi” ukrywa się postać Waleriana Krycińskiego, polskiego malarza i ceramika, który wykonywał też dekorację dawnej loży cesarskiej w Operze Lwowskiej.

Wiele ciekawszych rzeczy kryje się w starych pocztówkach.

Tekst: Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Zdjęcia: Danuta Stefanko

Partnerzy

Współpraca

Partnerzy medialni


Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów

Up