Miasto, które nie istnieje na mapach. Miasto, które zniknęło ze swoich ulic. Nawet ulice tego miasta już zniknęły. Niektóre z nich są nie do poznania. Inne – jeszcze leżą wzdłuż nowych domów. Nazwać je kamenicami trudno – zimne wieżowce z betonu i szkła, które wlazły pomiędzy stare budynki z jeszcze widocznymi kształtami dawnych rzeźb, ptaków, aniołków, lepniny, zniszczone i obdłubane przez krzykliwe reklamy, wołające swoją nienaturalnością.

To dawne miasto, pozostało we wspomnieniach ludzi, którzy wcześniej tu mieszkali, ale musieli go opuścić z rodzinami lub bez nich. Osiedlili się w różnych zakątkach Polski. Trzeba było ich szukać, przekonywać do rozmowy, aby więcej dowiedzieć się o dawnym mieście. I te rozmowy zresztą udało się zarejestrować, żeby z tych kilkudziesięciu godzin nagrań ułożyć 30-minutowy film „Tam był mi raj. Opowieść o dawnym Stanisławowie”.

12 listopada w Centrum Polskiej Kultury i Dialogu Europejskiego w Iwano‑Frankiwsku Jarosław Krasnodębski, Gabriela Mruszczak i Eugeniusz Sało zaprezentowali swój dokument, który zdobył już nagrody w Polsce.

- Pomysł, właściwie sięga roku 2015, kiedy odbyła się premiera filmu „Kościół na Górce”, też 12 listopada. Tytuł fimu „Tam był mi raj” nawiązuje do wiersza Adama Mickiewicza „Znasz-li ten kraj”. Usłyszałem te słowa, robiąc wywiad z Tadeuszem Siemkiem, który występuje w filmie. On z rodziną mieszkał w Stanisławowie przy ulicy Szopena 7. I w jego słowach padło to stwierdzenie „Tam był mi raj”. Ten raj nadal jest w ich pamięci i przekazywany jest dla następnego pokolenia, – powiedział Jarosław Krasnodębski, autor scenariusza, reżyser filmu, doktorant Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Wspomnienia ludzi, którzy wystąpili w tym filmie, jak mówi autor, z punktu widzenia badania historii miasta, są bezcenne. Oprócz tego, ci ludzie posiadają duże archiwa – dokumenty, fotografie. Niektórych było dość ciężko umówić na rozmowę. Negocjonowano z synem byłego prezydenta miasta Stanisławowa Wacława Chowańca, Adamem Jerzy Chowańcem. Dużo też powiedział Tadeusz Olszański, którego książka o Stanisławowie była prezentowana w ukraińskim tłumaczeniu Natalii Tkaczyk w 2016 roku w Centrum.

Sala CKPiDE została wypełniona po brzegi przez mieszkańców miasta, którzy przyszli na spotkanie z dawnym miastem. Widzów było tak dużo, że trzeba było dostawiać krzesła. Po obejrzeniu filmu uczestnicy spotkania mieli możliwość porozmawiać z grupą twórczą.

- Najpiękniejszym wydarzeniem w życiu każdego człowieka jest sianie ziarna. Z ziarna rodzi się chleb. Ja jestem bardzo wdzięczna tym młodym ludziom, że podjęli się takiego siania ziarna i życzę im, żeby upiekli z tego ziarna prawdziwy stanisławowski chleb, – powiedziała nauczycielka języka polskiego w szkole nr 3 Marzena Ciechomska.

W kształcie jakim został zaprezentowany film przed publicznością, jest wielka zasługa jego montażysty Gabrieli Mruszczak. Gabriela mówi, że ideę, z którą przyszedł do niej Jarosław Krasnodębski, musiała przewrócić z nóg na głowę. Nigdy nie była w Stanisławowie, więc Jarosław zorganizował dla niej wycieczkę. Teraz, jak mówi Pani Mruszczak, Stanisławów stał się dla niej konkretnym miejscem na mapie, poznała jego ludzi, kamiennice, ulice, chodniki, historię niektórych miejsc.

- Pierwsza wersja idei, którą zaproponował Jarosław, była wypełniona patosem i patriotyzmem, – wspomina Gabriela Mruszczak. - Trzeba było go przekonać, że taki film będzie bardzo nudny. Dlatego pojawia się tam trochę humoru, współczesnego uroku. W tym filmie wielu ujęć nie ma. I to są najlepsze momenty. Ale trzeba było zachować pewną równowagę pomiędzy tym wesołym, humorystycznym, a pewną powagą. Nad tym dyskutowaliśmy.

Film dostał już nagrody, został wyróżniony w czasie Festiwalu Filmów Emigracyjnych Emigra. Podobnie w czasie Festiwalu „Losy Polaków” otrzymał 3 miejsce w kategorii dokumentalny film historyczny.

- Dla mnie było ważne spotkanie z ludźmi. Ogromnym wydarzeniem było spotkanie z Panem Jerzy Chowańcem w Krakowie. Osoba, która ma 96 lat, po prostu miała w oczach tyle radości, tyle pozytywu, że zaraziła mnie do robienia kolejnych wywiadów. Tym filmem chcieliśmy też przekazać, żeby ci stanisławowiacy, którzy tutaj mieszkają, byli dumni ze swojego miasta, – powiedział operator „Kuriera Galicyjskiego” Eugeniusz Sało.

Patrząc teraz na swój film, autorzy mówią, że wiele rzeczy chcieliby zmienić, jedynie, czego zmienić się nie da – to klimat tego miasta. Niebawem z nagranych materiałów mogą powstać artykuły do gazety – tyle ciekawych informacji jest w wywiadach. Kto wie, może nawet uda się ułożyć z tego książkę. Oprócz tego, Pan Jarosław Krasnodębski już zastanawia się nad nowym filmem o jednym z bohaterów filmu „Tam był mi raj”. Co prawda, jeszcze wszystkiego nie zdradza.

Tekst: Włodzimierz Harmatiuk

Zdjęcia: Włodzimierz Harmatiuk, Leon Tyszczenko

Partnerzy

Współpraca

Partnerzy medialni


Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów

Up