Odkryć nowe talenty i poznać piosenną kulturę innych krajów. Już po raz piąty dawne miasto, położone na północnym zachodzie od stolicy Polski, zbiera na kilka dni dziesiątki młodych śpiewaków na konkursie piosenki. Miasto piernika i smoka, murowanych domów, Wisły i... Kopernika. Jak już się pewnie domyślacie, chodzi o Toruń.

Idea festiwalu pięć lat temu zrodziła się w gronie jednomyślników Pani Iwony Ziemińskiej-Bącal, dyrektor festiwalu. Pomysł był taki, żeby utalentowani młodzi ludzie mogli pokazać swój talent, wystąpić, odczuć atmosferę konkursu, tego środowiska, przeżyć doświadczenia sceniczne, a przede wszystkim – nawiązać nowe znajomości, zintegrować się w piosenną kulturę innych krajów, ponieważ głównym warunkiem festiwalu „Na językach” jest język wykonania piosenek. Uczestnicy śpiewają piosenki w swoim ojczystym języku. Polscy wykonawcy jedną piosenkę śpiewają po polsku, inną w języku obcym.

- Chcieliśmy, aby uczestnicy, widzowie, goście, my, jako organizatorzy, jurorzy, mogli też poznać kulturę muzyczną naszych sąsiednich krajów. I żeby to była taka muzyka, którą rówieśnicy, którzy tu przyjeżdżają, słuchają w swoim kraju, i żeby nam pokazali po pierwsze swój talent, a po drugie typową muzykę swego kraju. Jest to muzyka popularna, ludowa, sceniczna. Dla nas są nieznane utwory z państw uczestników, a dla nich nasze. I to była ta idea: talent, intergracja poprzez zapoznanie się z kulturą muzyczną danego kraju, – mówi Pani Iwona Ziemińska-Bącal, dyrektor festiwalu.

Wykonawcy są amatorami. Więc konkurs „Na językach” dla nich jest podobno motywacją. Niektórzy z uczestników poprzednich edycji festiwalu już zostali wyróżnieni na innych piosennych konkursach, jak to „Szansa na sukces” lub „Voice of Poland”, są znani, założyli własne zespoły muzyczne. Jeden z nich powstał tuż na festiwalu w Toruniu dwa lata temu – duet Kingi Włodarkiewicz i Szymona Rzeszki, który w tym roku dostał nagrodę specjalną.

- Duet powstał chyba 2 lata temu, kiedy z Szymonem mieliśmy razem zaśpiewać na występie piosenki. Usłyszeliśmy, że razem ładnie brzmimy i tak już zostało. Co roku jeździmy do Torunia na konkurs i co roku nasze głosy podobają się jurorom oraz publiczności, – mówi Kinga Włodarkiewicz.

W ciągu dnia przesłuchań jurorom należy usłyszeć prawie pół setki wykonawców. To trudna i naprężona praca. Każdy uczestnik ma silny głos i jest dobrze przygotowany. Repertuary też są bardzo różnorodne i ciekawe, a często niespodziewanie skomplikowane.

- Przy wyborze piosenki kieruję się przede wszystkim tekstem, – mówi Erwin Kornacki, z Włocławka, który zaprezentował piosenkę „To ostatnia niedziela” z repertuaru Mieczysława Fogga. - Uważam, że teksty, które były pisane dawniej, mają przekaz, są o czymś, a niektóre teksty, które powstają w dzisiejszych czasach, są tak naprawdę bez sensu. Bardzo lubię starą polską muzykę. Na festiwalu w Toruniu podoba mi się dlatego, że jest tu fajna atmosfera i nowe znajomości, – dodaje Pan Kornacki.

- Śpiewam operowo, na codzień nie śpiewam piosenek rozrywkowych, to sobie pozwoliłam na tym festiwalu, – mówi Karolina Pankowska z Torunia, studentka na akademii muzycznej w Bydgoszczy. - Na poprzednich edycjach zdobyłam 3 i 4 miejsce. Śpiewam wszystko, co mnie wpadnie w ucho. Tutaj zaprezentowałam piosenki z muzikalu, „Mein Herr” Lizy Minelli i „Portugalczyk Osculati” z polskiego programu rozrywkowego „Kabaret starszych panów”.

Scenografia, obraz sceniczny, prezentacja. Wszytko musi być ocenione i docenione przez jurorów. Wybrać należy tylko kilku najbardziej godnych.

- Tu nie chodzi o to, kto głośniej zaśpiewa, czyja technika będzie najlepsza, – mówi przewodnicząca tegorocznego jury Pani Agnieszka Zaleśna. - Oceniamy całość. Wykonawca musi pokazać historię, a nie tylko odśpiewać piosenkę.

Jury festiwalu co roku się zmienia. W tym roku uczestników festiwalu piosenki „Na językach” w Toruniu oceniali zawodowi muzycy, którzy są też pedagogami: Tomasz Steńczyk, Leszek Miliński i Agnieszka Zaleśna. Organizatorzy starają się zapraszać osoby, które nie tylko zawodowo zajmują się muzyką, ale także pracują z dziećmi, uczą ich śpiewać lub grać. To ważne, mówi dyrektor festiwalu. Ważne jest również to, aby jurorzy po przesłuchaniach komunikowali się z wykonawcami, udzielali im porad, podpowiadali, co robić, na co zwrócić uwagę, żeby się doskonalić.

- Juror, który sam przygotowuje na festiwal uczestnika, może coś podpowiedzieć, może zasugerować, inaczej pokierować. Często te osoby, które tu przyjeżdżają, mają te osoby, które je przygotowują i to widać. Ale też przyjeżdżają ci, którzy lubią śpiewać i śpiewają, i nawet jeżeli nie dostaną nagrody, dostaną wsparcie jurora, i to będzie motywacją dla nich w przyszłości. Wszyscy jurorzy po każdym naszym festiwalu są do dyspozycji osób, które śpiewają i odpowiadają na wszystkie pytania. Co robić, jak robić. Co się podobało, co nie. Są kolejki do jurorów. Nie raz mamy imprezy integracyjne i często się zdarza, że część nie przychodzi, bo woli rozmawiać z jurorami o swoim wykonaniu, – mówi Pani Iwona Ziemińska-Bącal.

Polska, Słowacja, Czechy, Gruzja, Azerbajdżan, Litwa, Mołdowa, Białoruś, Niemcy, Ukraina, Bułgaria – obszar wykonawców, którzy potrafią śpiewać i chcieliby spróbować swoje siły, jest dość szeroki. Wszyscy są młodzi – od 16 do 29 lat. Niektórzy z nich są jeszcze bardzo młodzi. W tym roku organizatorzy dokonali kilku wyjątków: po wysłuchaniu materiałów prezentacyjnych chętnych wystąpić na festiwalu „Na językach”, zaakceptowali do udziału uczestników w wieku poniżej 16 lat. Martyna Ćwik (Polska, Koszalin), Wiktor Chmiel (Polska, Wąbrzeźno) i Sofia Harmatiuk (Ukraina, Iwano-Frankiwsk) – wszyscy otrzymali wyróżnienia i nagrody.

- Mam Grand Prix Prezydenta Miasta. Nie myślałam, że zostanę zauważona. Byłam w szoku, gdy usłyszałam swoje nazwisko. Szukałam idealnego utworu by zaśpiewać. Śpiewałam „When we were young” z repertuaru Adele i „Świat się pomylił” Patrycji Markowskiej. Jestem szczęśliwa, – podzieliła się wrażeniami Martyna Ćwik.

- Przygotowywałam się przez półtora miesiąca z Iwanką Szkwarok, piosenkarką z Iwano-Frankiwska, pedagogiem. Zaprezentowałam piosenkę „Fortepiano” z repertuaru Krystyny Sołowij i łemkowską piosenkę ludową „Pod obłaczkiem”. Iwanka ćwiczyła ze mną piosenki, a potem wspólnie z rodzicami wybraliśmy sukienkę. Czerwoną z haftem. Chciałam wejść na scenę boso, ale nie odważyłam się. W ogóle bardzo mi się tu podobało. Bardzo wysoki poziom wykonawców. Otrzymałam nagrodę dyrektora Młodzieżowego Domu Kultury, – powiedziała Sofia Harmatiuk.

Festiwal piosenki w Toruniu „Na językach” odbywa się co roku w Młodzieżowym Domu Kultury pod honorowym patronatem Prezydenta Miasta Torunia i Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego. Dzięki temu wsparciu uczestnicy mają nie tylko cenne nagrody, ale także bezpłatne zakwaterowanie i wyżywienie. Tylko drogę załatwiają na własny koszt.

Młodzieżowy Dom Kultury w Toruniu zaprasza nie tylko na festiwal „Na językach”. Tu się odbywa wiele różnych wydarzeń kulturalnych: spektakli, wystaw plastycznych, koncertów. Jednym z nich jest koncert „Nowa scena”.

Tegoroczny festiwal „Na językach" dobiegł końca. Odeszły do przeszłości uczucia, emocje, łzy, ale też zostały dobre wrażenia, nowe znajomości i doświadczenia. A jeszcze, mówi dyrektor festiwalu, zostały zapomniane po występach osobiste rzeczy uczestników. Wszystkie są zachowane, a właściciele znani. Więc, może kiedyś, mówi półżartem Pani Dyrektor, gdy dzisiejsi uczestnicy zostaną gwiazdami, te rzeczy będą unikatowymi eksponatami w muzeum festiwalu piosenki „Na językach” w Toruniu.

Tekst: Włodzimierz Haramtiuk

Zdjęcia: Włodzimierz Haramtiuk

Partnerzy

Współpraca

Partnerzy medialni


Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów

Up