Wydaje się, że mieszkając w Iwano-Frankiwsku, wstyd nie znać historii tego miasta. Kiedy miasto zostało założone, przez kogo, jakie najważniejsze i najsłynniejsze wydarzenia miały tu miejsce i kto tu mieszkał – na tych pytaniach kończy się wiedza przeciętnego obywatela miasta. Kamienice, ulice, napisy, tablice, nawet w centrum miasta, nie mówiąc już o okolicach – giną i zacierają się. Zmienione są nazwy. Ludzie odeszli lub wyjechali, drzewa zgniły lub zostały wyrąbane pod nowe place i budowle. Nawet niektóre obrazy, które swego czasu czuwały nad miastem, dziś chronią obywateli innych miast.

Po głębszą wiedzę trzeba by sięgnąć do książek, pójść do biblioteki, przejść przez korytarze archiwów, a można po prostu przyjść na jedno ze spotkań z historią do Centrum Kultury Polskiej i Dialogu Europejskiego w Iwano-Frankiwsku.

Nic w życiu nie zdarza się przypadkowo. To, czego oczekujesz, jak gdyby przychodzi nagle, a mimo to, chyba jest przewidziane i dzieje się nie na marne.

Kolejne spotkanie w Centrum Kultury Polskiej i Dialogu Europejskiego z okazji obchodów 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości, miało się odbyć w towarzystwie dr Krzysztofa Jabłonki, który na co dzień pracuje w Zamku Królewskim w Warszawie – Muzeum, Rezydencji Królów i Rzeczypospolitej. Pan Jabłonka miał wygłosić wykład „Pod znakiem Orła i Pogoni”. Zamierzał opowiedzieć o dziejach Rzeczypospolitej, powstałej w wyniku Unii Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego, które do dziś wzbudzają wiele emocji i dyskusji.

Jednak z przyczyn od Pana Doktora niezależnych, nie mógł przybyć do Stanisławowa. Zaistniałą sytuację trzeba było uratować, ponieważ na spotkanie oczekiwali już poinformowani mieszkańcy miasta.

W tej chwili w Iwano-Frankiwsku swoje prace badawcze prowadzi młody doktorant Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, historyk Pan Jarosław Krasnodębski, który poświęcił swoją pracę doktorską badaniu dawnego Stanisławowa. Więc wg szczęśliwego zbiegu okoliczności dla zainteresowanych słuchaczy Pan Krasnodębski chętnie się zgodził na wygłoszenie lekcji na temat jednego z fragmentów dziejów dawnego Stanisławowa. Mówił o Ormianach stanisławowskich – „Naród wierny Rzeczypospolitej. Ormianie w Stanisławowie”.

Tytuł nie jest przypadkowy. Jak się okazuje według badań historyka Jarosława Krasnodębskiego, od czasu pojawy przed kilkoma stuleciami na terenach dzisiejszego Iwano-Frankiwska oraz jego okolic, i praktycznie do końca istnienia na tej ziemi państwa polskiego, Ormianie zazwyczaj byli wierni Koronie Polskiej.

- Dziewiętnastowieczny Stanisławów był zamieszkiwany przede wszystkim przez Polaków, Żydów i Ukraińców. Na tle tego wielonarodowościowego miasta wyróżniała się niewielka liczba Ormian, która mimo polonizacji, zachowała swój dawny obrządek. – mówi Jarosław Krasnodębski. - Po kilku latach zamieszkania na tych ziemiach, nawet więcej postrzegali siebie jako naród polski, niż ormiański – rozmawiali po polsku, czcili tradycje, nawet walczyli i ginęli za Polskę w wojnach przeciwko jej wrogom. Niektórzy z nich zostali pochowani na cmentarzu ormiańskim i uczczeni pomnikiem, które do dziś nie przetrwały.

Po Ormianach Stanisławowa zostało kilka ulic, budynków. Jedna ze współczesnych ulic Iwano-Frankiwska nosi nazwę Ormiańska – przypominając o tym, jak wielki ślad zostawiła w tym mieście wspólnota ormiańska.

Każdy Ormianin Stanisławowa w 100 % zajmował się handlem. Nawet Żydzi, też jako znani handlarzy, nie mogli złożyć Ormianom konkurencji i uprawiali rzemiosło.

Chyba najbardziej znaną pamiątką obecności w Stanisławowie Ormian jest były kościół ormiański, dziś Ukraińska Autokefaliczna Cerkiew Prawosławna, nazywana jeszcze „cerkwią niebieską”. Niejednokrotnie przebudowywany po pożarach i remontowany dziś kościół ormiański stracił pierwokształt. Nie zachował się też obraz Matki Boskiej Łaskawej, który podczas okupacji Stanisławowa przez bolszewików udało się wynieść z kościoła ówczesnemu proboszczowi. Obecnie obraz można zobaczyć w jednym z kościołów Gdańska.

Najbardziej znaną postacią Stanisławowa był chyba Arcybiskup Izaak Mikołaj Isakowicz (1824-1901), duszpasterz parafii ormiańskiej. Urodził się w 1824 roku, w małej miejscowości Łysiec na Pokuciu, położonej zaledwie dziewięć kilometrów od Stanisławowa. W Łyścu mieszkała liczna społeczność ormiańska, znajdował się również kościół ormiański, otwarty na potrzeby wiernych obrządku łacińskiego. W jego ołtarzu głównym umieszczony był słynący cudami obraz Matki Boskiej Łysieckiej, który ściągał rzesze pielgrzymów z okolicy.

Młody wikary szybko znalazł uznanie wśród parafian, przede wszystkim jako wymowny kaznodzieja. Na odprawianych przez niego nabożeństwach pojawiały się rzesze wiernych, wśród których nie brakowało też wyznawców innych obrządków. Między duchownymi dochodziło nawet do nieporozumień. „Gdy nadszedł wielki post – wspominał publicysta i poeta Józef Rogosz (1844-1896) – cały Stanisławów spieszył po południu do kościoła ormiańskiego, aby słuchać nauk ks. Isakowicza. Choć nas studentów nikt do tego nie zachęcał, biegliśmy i my do kościoła, gdzie bywały takie tłumy, żeśmy się docisnąć nie mogli”. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, spokrewniony z naszym bohaterem, na kartach jego biografii, pisał, że niekiedy „wierni z wielkim niezadowoleniem patrzyli, gdy na ambonę wychodził ks. proboszcz [Filip] Haywas [(1802-1865)], a nie ks. Isakowicz”, – podaje Jarosław Krasnodębski fragmenty odnalezionych kronik o ówczesnym Stanisławowie.

Zebrana w CKPiDE publiczność po zakończeniu wykładu dzieliła się swoimi refleksjami. Obywatel miasta Pan Michał Dejnega, człowiek sztuki, znawca dawnego Stanisławowa od strony sakralnej, ponieważ wcześniej opiekował się Muzeum Sztuki Przykarpacia, znanego jeszcze jako Muzeum Sztuki Sakralnej, nazywanego kolegiatą, mówi, że podziwia wiedzę historyka Krasnodębskiego o Stanisławowie. Z wielkim zachwytem słuchał to, co wydawało by się już wie. Za każdym zdaniem odkrywał dla siebie coś nowego, poznawał nowe fakty z historii miasta.

Jarosław Krasnodębski mówi, że badania dotyczące Stanisławowa podjął z powodu wielkiej pasji do tego miasta. Jest to dla niego wielkie zadanie naukowe. Na ten temat, jak mówi Jarosław Krasnodębski, napisano już wiele książek i prac naukowych, a jednak podczas badań odkrywa nowe odcienie już gotowego obrazu. Niedługo jego praca badawcza zaowocuje pracą doktorancką. Będzie mieściła tematy dziejów kultury polskiej Stanisławowa okresu 1919-1939 r.

- Jest to miasto bardzo reprezentatywne dla Ukrainy Zachodniej, a jeśli chodzi o dziedzictwo Rzeczypospolitej, miasto, które zasługuje na godną uwagę nie tylko naukowców, – podsumował Pan Jarosław Krasnodębski.

Tekst: Włodzimierz Harmatiuk

Zdjęcia: Włodzimierz Harmatiuk

Partnerzy

Współpraca

Partnerzy medialni


Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów

Up